poniedziałek, 29 października 2018

Albo, albo



Tatko wszedł do mieszkania taszcząc wielką, wypchaną torbę. Sądząc po odgłosach jakie wydawał, torba była również dość ciężka. Głośno dysząc przeniósł ją przed przedpokój i zniknął w swoim pokoju. Po jakimś kwadransie pojawił się znowu. Z palcem w ustach przemknął do łazienki. Słyszałem jak szpera w domowej apteczce i już po chwili wracał, powiewając bandażem i upuszczając po drodze kawałki plastra. Trzasnęły drzwi. Czekałem cierpliwie, choć przyznać muszę, że moja cierpliwość wystawiona została na ciężką próbę.
Dopiero po trzech godzinach drzwi pokoju Tatki otworzyły się i stanął w nich sam Tatko, zarumieniony i najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony.
- No sam tylko popatrz! - zawołał i machnął zabandażowaną dłonią.
Popatrzyłem.
Na Biurku walały się skrawki zakrwawionej gazy, plastry oraz zestaw delikatnych dłutek artystycznych do rzeźbienia w drewnie (kupiony tanio na wyprzedaży). A nad tym wszystkim górowała wielka, nieudolnie wyrzeźbiona dynia, z płonącą wewnątrz świeczką.
- No i co? - spytał Tatko z dumą.
- Koszmarne - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Prawda? - ucieszył się nie wiadomo czemu. - Koszmar! Horror! I groza! A oglądana pod właściwym kątem do złudzenia przypomina mojego kierownika.
Na szczęście nie musiałem szukać właściwego kąta, bo rozległo się pukanie do drzwi. Tatko poszedł otworzyć. Na korytarzu stała grupa dzieci. Grupa składająca się z dwóch zombie, szkieleta,  Dartha Vadera, terminatora, trzech duchów i różowej księżniczki. I to właśnie ta księżniczka uniosła w górę wiklinowy koszyczek do połowy wypełniony słodyczami i słodkim głosikiem zawołała:
- Cukierek albo psikus.
- Wolę cukierki - odpowiedział Tatko. Wziął koszyczek i zatrzasnął drzwi.
Następnego ranka długo zmywał koślawe napisy nagryzmolone czerwonym markerem na drzwiach naszego mieszkania. Marker był wodoodporny, a napisy, chociaż nieortograficzne i nie bardzo gramatyczne - wyjątkowo plugawe. Tatko pocił się, sapał i mruczał coś niewyraźnie pod nosem. Bardzo niezadowolony.
Chyba jednak niesłusznie się denerwował.
W końcu jako jedyny na całym osiedlu dostał i cukierki, i psikusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz