środa, 24 października 2018

1 z 10: Pan tu nie stał



            Q nie wierzył własnym oczom. Nie wierzył też oczom innych, dlatego pofatygował się osobiście, żeby sprawdzić, czy pogłoski nie są przesadzone. Nie były. Więcej, nawet w połowie nie oddawały rzeczywistości. Kolejka wiła się po całej pustyni, omijając niewielkie wydmy i niknęła za horyzontem.
            „Toż to stania na całe lata” stwierdził. A potem wzruszył ramionami. Co lepszego miał w sumie do roboty. Ruszył raźnym krokiem i zajął miejsce na końcu kolejki.

Czas mijał…

Ogonek powoli przesuwał się do przodu. Q wciąż jeszcze nie widział jego początku. A kiedy w pewnej chwili zerknął za siebie, okazało się, że nie widzi również końca. Fakt, że otaczał go niezmienna pustynia, że miejsce w którym stał dwa dni wcześniej niczym nie różniło się od miejsca, które zajmował obecnie, potęgował wrażenie nudy. I to chyba właśnie z nudów zaczął przysłuchiwać się rozmowie, którą toczyły stojące tuż przed nim dziewczyny.
- A ty?
- Ja byłam boginią plemienia Dajmailów.
- Nigdy o nich nie słyszałam.
- Zamieszkiwali przed wiekami żyzne łąki Sahary.
- Ale przecież Sahara to pustynia!
- Teraz już tak. Nie twierdzę, że byłam dobra w swojej robocie.

Czas mijał…

- A widziałaś tego wielkiego, zielonego?
- Wszyscy widzieli. To trzeba mieć tupet, żeby tak się pchać z tymi wszystkimi mackami między porządnych bogów.
„Dobrze, że zrezygnowałem z piór i łusek” pomyślał Q i wygładził klapy marynarki. Lekki, sportowy garnitur słabo sprawdzał się na pustyni, ale przynajmniej wyglądał elegancko.

Czas mijał…

Gdzieś z przodu wybuchło nagłe zamieszanie. Siwowłosy, długobrody starzec wołał: „Nie, nie było żadnych bogów przede mną!” i wymachiwał sękatym kosturem, który dziwnie jakoś nie pasował do ciuchów od Armaniego, które staruszek miał na sobie.
- Co tam się stało?
- Pewnie znowu ktoś próbował wcisnąć się do kolejki.
- Jak ten cwany blondasek z młotem jakiś czas temu?
- Dokładnie. Dobre sobie – hydraulik!

Czas płynął…

Wreszcie coś zaczęło się zmieniać. Początkowo Q widział tylko niewielką plamkę zieleni pośród piasków. Po kilku dniach plamka zmieniła się w plamę, a ta z kolei, po kolejnych kilku dniach, w niewielką oazę. Minął jeszcze tydzień i wyraźnie było widać niewielką chatkę pośrodku oazy. To do niej właśnie zmierzała niekończąca się kolejka bóstw.
W końcu był już tak blisko, że mógł przeczytać napis na szyldzie umieszczonym nad drzwiami chatki:
„Ostatni wierny!
Uwierzę w Ciebie!!
Prawdziwie szczere modlitwy!!!
Cennik…”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz